Pracowałam, nikomu nie przeszkadzając, a potem usłyszałam przeraźliwy krzyk kota. Wyszłam na podwórko i byłam oszołomiona! Mała wełniana kulka stała przede mną i zapiszczała żałośnie. Nie mogę powiedzieć, że byłam zachwycona. Mam dość zmartwień i nie potrzebuję dodatkowej odpowiedzialności. Co więcej 4 lata temu „nadepnęłam już na te grabie” i nie mam ochoty powtarzać swojego błędu.
Jedynym, który mógł przynieść to maleństwo, jest najstarszy syn. Niedawno wrócił ze szkoły, a potem ciągle wybiegał na podwórko. To do ogrodu, a potem rozwiesić pranie zamiast mnie... Krótko mówiąc, połączyłam to wszystko w jedno i padło na dziecko. A jego próby przekonania mnie, że nie ma z tym nic wspólnego, zakończyły się niepowodzeniem.
Poinstruowałam siostrę, żeby zabrała kociaka do domu, w którym właśnie niedawno pojawiły się kocięta. Kociak najwyraźniej nie jest porzucony. Jest czysty, pulchny i prosi się na rączki. Stąd dochodzę do wniosku, że przynieśli kociaka na rękach. Kto ucieknie od matki z własnej woli? Moja prośba została spełniona. Ale nie spodziewałam się, że to jeszcze nie koniec...
Dosłownie godzinę później, kiedy wyszłam na podwórko, znowu zobaczyłam tego kociaka przede mną. A potem moja wersja zaczęła się rozpadać. Syn nie wychodził z domu! Jak ta żywa wełniana kulka znów znalazła się przed moimi drzwiami? Pytania! Musiałam odnieść go jeszcze dalej. A to, co zobaczyliśmy później, całkowicie i nieodwołalnie zniszczyło moją odpowiedź na tę zagadkę...
Okazuje się, że nasz kot ciągle przynosił tego nieszczęsnego kociaka za kark. Byłam bardzo zaskoczona, bo to kot, a nie kotka. Skąd u niego instynkt macierzyński? Zaniósł go do miski, włożył go do kosza żeby pospał, a nawet umył. Po raz pierwszy w życiu widziałam takie zjawisko. Mimo to nie zgodziłam się na zostawienie tej kulki. Wszystkie są miłe, gdy są małe, ale to nie zmieni mojej decyzji. Co byś zrobiła na moim miejscu, zostawiłabyś lub odniosłabyś kociaka?
Główne zdjęcie: google.com