Pies, prawdopodobnie od uderzeń, miał złamane żebra. Został celowo zabrany w to odległe miejsce i pozostawiony, by umrzeć w samotności...
Ostatnio straż pożarna w stanie Kolorado jechała górską drogą, która znajdowała się daleko od miasta. I nagle strażacy zauważyli maleńką postać. Siedziała nieruchomo na drodze...
Początkowo mężczyźni pomyśleli: to skunks albo szop-pracz. Ale kiedy zbliżyli się do zwierzęcia, zobaczyli że to pies, nie wiadomo w jaki sposób tutaj się znalazł.
Do maleństwa zbliżył się Eddie Tobin, młody strażak. Piesek był tak przerażony, że mężczyzna nawet nie odważył się jego dotknąć. Eddie siedział obok psa przez około 20 minut i karmił kawałkami czekolady.
Tobin nie miał wątpliwości, że pies został celowo przeniesiony w to odległe miejsce i pozostawiony samotnie na śmierć... Dobrze, że ludzie natknęli się na nieszczęsnego psa w porę.
Tobin wziął psa na ręce i razem strażacy zabrali go do lecznicy weterynaryjnej. Po drodze mężczyźni wybrali jej imię - Smokey.
Lekarz po zbadaniu czworonożnego pacjenta oznajmił, że psie żebra są złamane. Prawdopodobnie od uderzeń...
Tu kończy się smutna historia Smokeya. Teraz jest bezpieczna, szybko dochodzi do siebie. Ale najważniejsze jest coś innego. Od teraz pies nigdy nie będzie sam. Eddie i jego narzeczona postanowili udzielić psu schronienia w swoim domu. Co więcej, mają już kilka uratowanych psów. I czy w takim przypadku nowy piesek byłby zbyteczny?
Człowiek, który zrobił coś takiego Smokey'owi, miał nadzieję, że pies nie przeżyje. Więc to świetnie, że trasa straży pożarnej tego dnia wiodła przez to miejsce.
Główne zdjęcie: storyfox.ru