Noworodek mieszkała w rodzinie zaledwie pięć dni. Ale nawet ten krótki czas wystarczył, aby uzdrowić serca małżonków, wyczerpanych wieloletnią walką z niepłodnością.

Sarah Haeull i jej mąż Chris marzyli o dziecku od pierwszego dnia ślubu, ale w ciągu 11 miesięcy ich małżeństwa cud się nie wydarzył. Lekarze powiedzieli, że z powodu zaawansowanej endometriozy mają bardzo małe szanse na naturalne poczęcie, pisze brytyjski tabloid The Sun. Para nie rozpaczała i próbowała raz za razem. Sarah przeszła kilka operacji, miała setki różnych zastrzyków, przyjmowała leki, ale nie była w stanie zajść w ciążę. W desperacji para zwróciła się do znanego immunologa reprodukcyjnego z Chicago. Ale po pełnym badaniu on doszedł do rozczarowującego wniosku - szansa, że Sarah będzie w stanie począć i urodzić, nie przekracza 1%.

foto: google

Po długich naradach para złożyła wniosek do agencji adopcyjnej. Oboje pragnęli dziecka i byli gotowi zostać rodzicami, ale nie byli pierwszymi na długiej liście potencjalnych rodzin zastępczych, więc musieli czekać na swoją kolej przez trzy lata. I nagle wiadomość: Sarah i Chris mogą adoptować nowo narodzoną dziewczynkę, którą porzuciła jej matka. Przed tym Amerykanka dowiedziała już o kolejnym cudzie - zaledwie godzinę przed telefonem z agencji adopcyjnej jej test ciążowy pokazał dwie kreski!

Trzy tygodnie później Sarah i Chris weszli na oddział porodowy, gdzie po raz pierwszy spotkali swoją córeczkę. „Poznaj swoją mamę, kochanie,” - powiedziała kobieta, która ją urodziła i podała dziecko Sarze. Sarah przycisnęła ją do serca i poczuła, że w jej życiu dzieje się prawdziwa magia. Szczęście małżonków nie znało granic. Z entuzjazmem opiekowali się noworodkiem, karmili ją i wstawali do niej, czując, że teraz w ich rodzinie nareszcie zapanował spokój. Ale zaledwie pięć dni później nieoczekiwany telefon zrujnował ich szczęście. Okazało się, że biologiczni rodzice zmienili zdanie i chcieli zabrać dziewczynkę z powrotem. Mieli do tego pełne prawo i zasmucona Sarah musiała zrezygnować z dziecka, do którego już się przywiązała.

„Upadłam na podłogę w rozpaczy,” – wspomina Sarah moment rozstania z córką. „Ból, którego doświadczyliśmy tego dnia, przewyższył całe cierpienie spowodowane trzyletnią bezpłodnością”.

Pomimo wszystkiego, co się wydarzyło, Sarah nie miała pretensji do biologicznych rodziców dziewczynki. Według niej, gdyby można było spotkać się z nimi osobiście, przytuliłaby ich i powiadała, jakie mają szczęście, że mają córkę. Sarah cierpiała, ale po prostu nie mogła sobie pozwolić na pogrążeniu się w żalu i rozpaczy, bo pod sercem nosiła już kolejne dziecko, cudownie poczęte wbrew przewidywaniom lekarzy.

foto: google

Dziewięć miesięcy później urodził się Noah Howell – pierworodny syn Sary i Chrisa. A po pewnym czasie para adoptowała chłopca o imieniu Levi i wzięła pod opiekę kolejne dwumiesięczne dziecko.

foto: google

Pomimo tego, że teraz jej dom wypełnia dziecięcy śmiech, Sarah często wspomina te pięć dni spędzonych z córką. Ból, którego doświadczyła w momencie rozstania, pozostanie w jej sercu na zawsze. Ale jest wdzięczna losowi za krótki okres, w którym mogła być matką. „Uczyniła nas rodzicami. Uzdrowiła nasze serca zmęczone walką z niepłodnością. Niech to było tylko kilka dni, ale byłam jej matką - i to jest najlepsze uczucie na świecie,”- mówi Sarah.

Główne zdjęcie: google.com