Mama to ta, która wychowała!
Pewnej deszczowej nocy do weterynarza Gila Nuneza przyniesiono trzy malutkie kocięta. Były odwodnione, wychudzone i prawdopodobnie chore. Cała trójka miała nie więcej niż dwa tygodnie. Kocięta zmokły od deszczu i drżały z zimna. Matka albo je zgubiła, albo porzuciła.
Gil przejął opiekę nad nowymi pacjentami. Pierwszego wieczoru Nunez nie odchodził od nich ani na krok. Po tym, jak lekarz je ogrzał i zbadał – nakarmił. Następnie delikatnie przytulił je do siebie. Wydawało mu się nawet, że kocięta stały się bardziej aktywne. Brodata niania nadała kociętom przydomki: Donatella, Gianni i Santo.
Niestety, małe zwierzęta przeziębiły się podczas ulewy. Bez względu na to, jak bardzo Gil się starał, jak bardzo walczył o życie kociąt, nie udało mu się uratować jednego z nich. Donatella zmarła na zapalenie płuc. Dwa pozostałe przeżyły i przywiązały się do Nuneza. Przez cały miesiąc opiekował się maleństwami.
Brodata niania zabrała je do domu. Najbardziej go cieszyło, gdy kocięta zasypiały na jego piersi. Aby nie zostawiać sierot samych, Gil zabierał je ze sobą do pracy. Gdy tylko miał chwilę przerwy między pacjentami, karmił je i bawił się z nimi. Głównym jedzeniem Gianniego i Santo było mleko.
Nunez wspomina z zachwytem, jak zaczynały piszczeć z radości, gdy widziały w jego rękach butelkę upragnionego mleka. Z czasem weterynarz zaczął przyzwyczajać kocięta do karmy „dla dorosłych”.
Weterynarz uwielbia swoje małe zwierzęta. Kocięta są rozpieszczane. Ale Gil uważa, że Gianni i Santo, poprzez swoje cierpienie, zasługują na to.
Source: youtube.com
Główne zdjęcie: storyfox.ru