Wygląda skromnie!
Ten pozornie skromny emeryt to Olav Thon, jeden z najbogatszych ludzi w Norwegii. Jest właścicielem licznych nieruchomości komercyjnych, w tym centrów handlowych i hoteli.
Olav ma prawie 100 lat i nadal pracuje po dziesięć godzin dziennie, sześć dni w tygodniu.
W wywiadzie dla magazynu Scandinavian Traveler mówi: „Przychodzę do biura o 7 lub 8 rano, spędzam cały dzień na spotkaniach i wracam do domu około 18.00. 10-godzinny dzień pracy to dla mnie coś zwyczajnego. Uwielbiam pracować”.
Olav Thon jest prezesem firmy Olav Thon Gruppen (OTG), która jest właścicielem centrów handlowych i hoteli w Norwegii i za granicą, a także lotniska i zakładu produkcji chemicznej. „Nie mogę być wszędzie każdego dnia, ale co tydzień otrzymuje informacje na temat stanu sprzedaży i innych spraw w każdej lokalizacji. Jeśli chodzi o inwestowanie w OTG, niewiele decyzji zapada bez mojego „nie” lub „tak”” - mówi w wywiadzie.
Znalezienie się na liście miliarderów Forbesa to niezły wynik jak na chłopaka ze wsi, który nawet nie skończył szkoły. „Chciałem studiować medycynę, ale w 1939 r. w Europie wybuchła wojna. Moi rodzice zdecydowali, że opuszczenie domu nie będzie dla mnie bezpieczne, więc zostałem w Hallingdal, zastanawiając się, co dalej. W okolicy znajdowały się fermy lisów, więc zabrałem ze sobą kilka lisich skór i pojechałem do Oslo, aby je sprzedać".
Zaradny chłopak odnosił sukcesy krok po kroku, a po roku Olav otworzył własną działalność w branży futrzarskiej na zachodnich obrzeżach Oslo. „Wszystko układało się tak dobrze, że już w następnym roku otworzyłem oddział w centrum Oslo. Kiedy miałem dwadzieścia kilka lat, budynek, w którym mieścił się mój sklep, został wystawiony na sprzedaż. Kupiłem go”.
Był to cały budynek przy ulicy Karl Johans Gate, jednej z głównych ulic w Oslo. Obecnie mieści się tu duże centrum handlowe Arkaden. Olav zapłacił za budynek 1,4 mln koron norweskich, ale miał tylko 80 000 i pozostałą kwotę pożyczył. „Byłem interesującym klientem dla banków, a one zawsze chętnie udzielały mi kredytów - mówi Olav i puszcza oczko - Zawsze dokonywałem spłat w terminie”.
Olav Thon różni się od większości miliarderów swoją skromnością. „Jeżdżę Volkswagenem, mam tylko jedną parę nart i rower”. Czerwona czapka, którą lubi nosić, została zrobiona przez jego żonę Sissel. W środku znajduje się karteczka z jego numerem telefonu i informacją, że ten, kto znajdzie czapkę, otrzyma nagrodę w wysokości 500 norweskich koron.
Skromność to cecha, którą Olav zachował przez całe swoje 75-letnie życie w Oslo. Jak twierdzi, ma bardzo niewielu kierowników i każdy zajmuje się swoimi sprawami, łącznie z nim samym.
Olav Thon spędza dużo czasu na łonie natury. Ostatnio podarował budynek Norweskiemu Stowarzyszeniu Trekkingowemu. W 2013 r. założył własną organizację charytatywną i przekazał jej swoją firmę. Olav nie ma dzieci i lubi powtarzać, że pieniędzy nie można zabrać ze sobą w zaświaty, więc kiedy umrze, cały jego majątek zostanie przeznaczony na cele charytatywne. Fundacja uczestniczy w zarządzaniu OTG i wspiera badania naukowe w dziedzinie medycyny i przedsiębiorczości. Olav zawsze marzył o tym, by zostać lekarzem. „Uważam, że nauka jest fascynującym i ważnym przedmiotem. Marzyłem o studiach medycznych, ale gdybym został lekarzem, prawdopodobnie nie wykonywałbym tego zawodu. Wolałbym zbudować szpital”.
Główne zdjęcie: storyfox