Architekt uznał, że nowoczesne wiaty przystankowe pięknie wyglądają. Ale bezdomny psiak, który spędzał deszczowy wieczór na takim właśnie przystanku, nie zgodziłby się z nim. Jasne, mieć dach nad głową to dobra sprawa. Jednak ta konstrukcja nie mogła ochronić przed deszczem. Zresztą pies wolałby stary przystanek. Ale nie miał możliwości wyboru.
Pies schował się w najdalszym kącie, gdzie było względnie sucho. Zwinął się w kłębek, żeby się ogrzać. Na szczęście nie było tu nikogo o tak późnej porze, więc nikt go nie skarci ani nie wypędzi na deszcz. Przez swoje krótkie życie pies nauczył się, że czasem lepiej być samemu, tak jest spokojniej.
Gdy na przystanku pojawiła się kobieta, pies spojrzał na nią z niepokojem.
„Ale nie, ona nie wygląda na osobę, która może skrzywdzić. Starsza osoba, ubrana zwyczajnie, ale gustownie. Dlaczego sięgnęła do torebki? Może ma tam coś smacznego? Dokładnie tak!”.
Pies udawał, że nie zauważa ruchów starszej kobiety. Tylko ogon go zdradził: zaczął merdać. Ale kiedy przed psim nosem znalazło się pół kotleta z kurczaka, nie było już mowy o zachowaniu pozorów. Pies połknął jedzenie za sekundę - z radością wpatrywał się w kobietę.
Bardzo długo nie było autobusu. Zamiast tego podjechał samochód. Wysiadł z niego starszy mężczyzna i otworzył drzwi – to pewnie była jego żona.
„Wszystkiego dobrego! I dziękuję za kotlet. Szkoda, że nie było więcej”.
Samochód jednak nie odjeżdżał. Po pół minucie mężczyzna znów wysiadł, spojrzał na psa - i otworzył tylne drzwi. Oczywiście pies nie spieszył się z wskoczeniem do środka - skąd mógł wiedzieć, że to dla niego? Mężczyzna musiał pomóc mu wejść do samochodu.
Pies podczas podróży siedział z nadstawionymi uszami. Nieznajomi mówili o Rexie. Ten Rex niedawno „poszedł do nieba”. Jednak pozostała jego ciepła buda.
„Podróż” trwała jakieś dwadzieścia minut, ale pies był bardzo przerażony. Weszli na podwórko. Życzliwa kobieta zniknęła w domu, a mężczyzna zaprowadził psa do małego domku.
„Co za wygodna rzecz. Jakby była stworzona specjalnie dla psów. Chciałbym taką mieć!”.
Deszcz stawał się coraz intensywniejszy. Pies patrzył na mężczyznę, na budę - nie mógł nawet przypuszczać, że zostanie wpuszczony do środka. W międzyczasie gospodarz poszedł do stodoły i wrócił ze słomą i kilkoma szmatami. Wrzucił wszystko do budy. Popchnął psa do wejścia, ale ten spojrzał na niego z niepokojem: „Dlaczego mnie popychasz?”.
Jednak kobiecie udało się zwabić go do środka. Wróciła z miską, z dużą ilością aromatycznego jedzenia. Miska została umieszczona w budzie, a pies już nie potrzebował kolejnych zaproszeń.
„Jest miło i przytulnie. Ciepło, nie pada. Do tego jest jedzenie! Jak miło byłoby tu zostać!”, myślał pies. Wtedy jeszcze nie miał pojęcia, że jego marzenie już się spełniło...
Główne zdjęcie: damy.top