Pierwszy raz w życiu zobaczyłam, że kotki płaczą. Może wtedy sobie to wyobraziłam, ale było mi ją szkoda.
Moja babcia miała kotkę. Pewnego dnia kotka przyniosła do domu małe kociaki. To były cudze dzieci - u sąsiadki była kotka, która niedawno urodziła. Ale matka porzuciła młode, a nasza Kicia zlitowała się nad nimi. Taka już jest. Cóż zrobić, nie możemy ich przecież wyrzucić na ulicę. Ponadto była zima i panował mróz.
Opiekowaliśmy się nimi, karmiliśmy z kroplomierza. Kicia zawsze kręciła się w pobliżu, martwiąc się o maluchy. Często ukrywała przed nami kocięta. Oto jaka była.
W miarę jak kociaki podrosły, zaczęliśmy szukać dla nich nowych rodzin. Wszystkie oprócz jednego zostały oddane. Został najpiękniejszy kotek. Był puszysty, cały czarny, a na nosie miał białą plamkę. Jego oczy były niesamowicie zielone. Nigdy nie widziałam czegoś takiego.
Jego też chcieli zabrać. Kicia jednak ukryła małego tak, że szukaliśmy go przez cały tydzień. W końcu znaleźliśmy go na strychu. Oddaliśmy kociaka. Jednak nasza kotka bardzo cierpiała. Była obojętna na wszystko. Pierwszy raz w życiu zobaczyłam, że kotki płaczą. Może wtedy sobie to wyobraziłam, ale było mi ją szkoda.
Nasza kotka cierpiała przez dwa tygodnie. Znalazła jednak wyjście z sytuacji. Co się dzieje w jej głowie?
Pewnego dnia otworzyłam drzwi, a tam na progu... leży dwutygodniowy szczeniak. Obok siedzi Kicia i miauczy. Do dziś nie wiem gdzie go znalazła. Musiałam znowu opiekować się tym maleństwem.
Piesek zdążył urosnąć i mieszka teraz w pokoju. Nazwaliśmy go Reksio. Postanowiliśmy go nie oddawać, na wypadek gdyby nasza wolontariuszka postanowiła następnym razem przynieść niedźwiedzia.
Główne zdjęcie: storyfox