Mam na imię Aneta, mam 58 lat. Mam męża, który jest 5 lat starszy. Nadal pracujemy, ale od półtora roku myślimy o emeryturze. Przez całe życie udało nam się wiele osiągnąć, do tego zaoszczędziliśmy trochę pieniędzy. Ogólnie rzecz biorąc, niczym się nie różnimy od innych: cieszymy się z tego, co mamy, ale rzecz jasna chcielibyśmy więcej.
Kiedy dzieci były małe, ich wychowaniem zajmowałam się ja. Chłopiec i dziewczynka, między którymi półtora roku różnicy. Pamiętam te czasy bardzo wyraźnie i proszę mi wierzyć, dzieci były zżyte ze sobą.
Zapewne wszystko dzięki warunkom mieszkaniowym. Mieliśmy czteropokojowe mieszkanie. Wszyscy mieli własną przestrzeń osobistą. Dokładnie to, czego potrzebuje człowiek w każdym wieku.
Chodzili do tej samej szkoły i wspierali się nawzajem. Potem poszli na studia i więź zaczęła zanikać. Syn długo nie mógł znaleźć sobie dziewczyny. Sparzył się już kilka razy. Wszystko kończyło się tak samo: kilka miesięcy depresji i worki pod oczami.
Córka, wręcz przeciwnie, chciała skupić się na nauce, a następnie zrobić dobrą karierę. Tyle że poznała chłopaka, który później został jej mężem. Potem urodziło się dziecko, więc córka zaczęła zajmować się domem. Zawód, który wybrała, dynamicznie się rozwijał i z każdym rokiem córka traciła swoje kwalifikacje. Jest to szczególnie smutne dla mnie.
W końcu syn znalazł sobie dziewczynę. Spokojną dziewczynę spoza miasta. Wzięli ślub, postanowili nie urządzać przyjęcia weselnego. Razem z mężem postanowiliśmy dać młodej rodzinie kopertę z pieniędzmi.
Żeby zaczęli myśleć o przyszłości. Teraz są burzliwe czasy, każdy potrzebuje pieniędzy. Syn wziął kredyt na mieszkanie i samochód. O jeden problem mniej.
Okazało się jednak, że bardzo się myliliśmy. To był dopiero początek. Zacznę chyba od córki. Rola matki nie bardzo jej się spodobała. Chce się rozwijać i wrócić do wykonywania zawodu. Kocha swoje dziecko, ale nie rozumie, jak można poświęcać cały swój wolny czas rodzinie. Mówi, że jest to niesamowicie trudne.
Mężowi bardzo się to nie podoba, zwłaszcza że mieszkanie należy do niego. Okazuje się, że za każdym razem podczas kłótni mówi o tym. To frustrujące, zwłaszcza gdy zdajesz sobie sprawę, że nic nie możesz zrobić. Nie żeby był złym człowiekiem, ale w jego rozumieniu mężczyzna powinien utrzymywać rodzinę, a kobieta dbać o dzieci i ognisko domowe. Tyle że córka uważa inaczej.
Syn również rozczarował się w związku małżeńskim: żona zrzędzi. Nie chce pomagać mu spłacać kredytu. Do tego ciągle gotować. Ma tylko jedno życie, więc pieniądze mogłaby przeznaczyć na coś bardziej potrzebnego. Tak uważa synowa. Nasz syn, jako głowa rodziny, powinien pracować. Takie są obecnie wymagania kobiet.
Dlatego syn poddał się jako pierwszy. Spotkał się ze swoją siostrą, zaczął narzekać na życie. Ona też postanowiła ponarzekać. Oto co wymyślili. Powiedzieli, że musimy sporządzić testament, zwłaszcza, że jesteśmy już w starszym wieku. Ładne mieszkanie, piękna okolica. Uważają, że bardziej tego potrzebują. Rodzice powinni pomagać swoim dzieciom.
Tyle że nadal pracujemy. Całe szczęście, że jesteśmy zdrowi. Planujemy trochę odpocząć, zająć się naszym ulubionym hobby i zacząć podróżować. Spodziewaliśmy się, że dzieci dorosną, może zaczną nam pomagać. A tu taka niespodzianka. Syn jest uparty. Żąda i krzyczy. Nie chce odpuścić.
Przedyskutowaliśmy to z mężem i doszliśmy do następującego wniosku: sprzedamy mieszkanie. Kupimy dwupokojowe, które nam w zupełności wystarczy, do tego będziemy mniej płacić za czynsz. Resztę pieniędzy podzielimy między dzieci. Proszę mi wierzyć, nie będzie to niebotyczna kwota. Do tego mamy trochę zaoszczędzonych pieniędzy.
Ale teraz nasze podejście do własnych dzieci całkowicie się zmieniło. Podjęliśmy decyzję, że od teraz będziemy inaczej ich traktować. To oznacza, że nie będziemy im pomagać w przyszłości.
Żadnych pieniędzy, żadnych prezentów. Rodzice zaczynają żyć dla siebie. Dzieci są już dorosłe. Tyle że są bezczelne. Niech same rozwiązują swoje problemy. Zastanawiamy się, czy to prawidłowe podejście.
Być może jesteśmy zbyt surowi i prośba o testament nie jest takim złym pomysłem? Może to zjednoczy dzieci, pomoże im, a my na darmo się denerwujemy? Mój mąż jest stanowczy. Ja wciąż mam pewne wątpliwości. Cóż, życie zweryfikuje.
Główne zdjęcie: youtube