Jeśli jesteś w związku ze swoim pierwszym i jedynym mężczyzną, na pewno mnie zrozumiesz. Kiedy wyszłam za mąż, miałam zaledwie 20 lat. Pamiętam jak teraz: niesamowicie piękna sukienka, cudowna fryzura, którą zrobiła mi mama i ja... młoda dziewczyna, która jest zakochana i ma mnóstwo marzeń. Wtedy byłam pewna, że to miłość na całe życie.
Ale mój mąż uważał inaczej. Dwadzieścia lat wspólnego życia małżeńskiego nie powstrzymało go przed tym, by mnie zdradzić i wnieść pozew o rozwód.
„Kocham ją, wybacz mi” - powiedział cicho, patrząc mi prosto w oczy. To było na tyle szczere, że ku mojemu zaskoczeniu nawet się nie oburzyłam. Być może wcale nie o to chodziło?
Nasze wspólne życie wcale nie wyglądało jak z bajki. Przez wiele lat opiekowałam się teściową, która była przykuta do łóżka i z roku na rok było coraz gorzej. To miało ogromny wpływ na mojego męża. Do tego stopnia, że popadł w pijaństwo.
Potem urodziła się córka, a mąż jeszcze bardziej uzależnił się od alkoholu. Znosiłam to, gdyż chciałam zapewnić bezpieczeństwo mojej rodzinie, jednocześnie nie mogłam porzucić teściowej. Kiedy odeszła, życie zmieniło się na gorsze. Mój mąż stał się humorzasty i rozdrażniony. W pewnym momencie podjęłam decyzję: spakowałam rzeczy, zabrałam dziecko i pojechałam do matki.
Ale mój mąż nie chciał tak łatwo pozwolić nam odejść. Któregoś razu, gdy był trzeźwy, przyjechał do nas. Ze łzami w oczach przepraszał, zapewniał, że się zmieni. Co miałam zrobić? Myślałam, że go kocham. Dlatego postanowiłam mu wybaczyć.
Problem
Na początku wszystko układało się całkiem nieźle. Spokojny, opanowany, uprzejmy i wyrozumiały. Nawet przestał nadużywać alkoholu! Czy to naprawdę mój mąż, który nie potrafił robić nic innego jak tylko pić? Cieszyłam się jak dziecko i pragnęłam, aby trwało to jak najdłużej. Ale w pewnym momencie zaczęłam zauważać, że między nami powstała przepaść.
Mój mąż traktował mnie dobrze, ale nie miałam poczucia, że jestem jego żoną. Po prostu mieszkaliśmy razem z dzieckiem w jednym mieszkaniu. Dobrze, że mąż miał odwagę o wszystkim powiedzieć.
Okazało się, że ona ma na imię Aleksandra. Ma 39 lat i własny dom. To właściwie główny powód, dla którego mąż nie miał nic przeciwko temu, by oddać nam z dzieckiem mieszkanie. Jestem mu za to wdzięczna.
Było oczywiste, że mąż stracił głowę. Zakochany po uszy, całkowicie wyremontował dom Aleksandry i urządził ogród. Aż miło popatrzeć! Jeśli chodzi o nas, to zostałyśmy same. Po ich ślubie komunikacja córki z ojcem spełzła na niczym. Całą miłość oddał pasierbicy. To chyba jedyna rzecz, której nigdy mu nie wybaczę.
Wkrótce poznałam innego mężczyznę. Dobrze się przy nim czuję, ale nie zamierzam wychodzić za mąż. Dlaczego miałabym to robić? Jest nam razem dobrze. Mieszkamy czasem u niego, czasem u mnie, a nawet osobno, żeby trochę odpocząć. Od 10 lat nasze życie wygląda w ten sposób... Moja córka żartuje, że boję się znowu założyć białą sukienkę. Być może ma rację.
Cieszę się, że wszystko się skończyło w ten sposób. Myślę, że gdybyśmy nadal mieszkali razem z moim byłym mężem, oboje bylibyśmy nieszczęśliwi. Nie ma potrzeby trzymać się kurczowo związku, który do niczego nie doprowadzi. Moja córka jest już dorosła, więc mogę poświęcić czas wyłącznie sobie i mojemu mężczyźnie. Czy to nie jest prawdziwe szczęście?”.
Główne zdjęcie: youtube