Moja historia nie jest tak wyjątkowa jak mogłoby się wydawać. Wyszłam za mąż kiedy byłam młoda, urodziłam dwójkę dzieci. Dobrze nam się układało z mężem. Kiedy skończył 45 lat, wszystko nagle się zmieniło.
Znalazł młodszą kobietę i postanowił zostawić rodzinę. Nie chciał jednak odejść z pustymi rękami, więc postanowił pozwać mnie i odebrać część domu. Udało mu się to zrobić. Dzieci były już wtedy dorosłe.
Nie osądzały ojca, ponieważ jest dorosłym mężczyzną, który ma prawo do szczęścia. Sprzedaliśmy nasz wspólny dom, a za uzyskaną część pieniędzy kupiłam sobie małe mieszkanie. Wtedy dzieci zdecydowały, że powinnam wyjechać za granicę w celach zarobkowych. W końcu nic mnie tu nie trzymało, więc mogłabym im pomóc.
Wtedy wydawało mi się to dobrym pomysłem. Udało mi się znaleźć pracę w Niemczech. Ciężko pracowałam, wysyłałam pieniądze i jedzenie dzieciom. Z biegiem lat udało mi się kupić dla dzieci własne mieszkania. Mój syn i córka często do mnie dzwonili i wysyłali mi zdjęcia wnuków.
Kilka miesięcy temu zdałam sobie sprawę, że nie dam rady dłużej pracować. Moje zdrowie zaczęło zawodzić. Nie mogę pracować tak jak kiedyś. Postanowiłam, że wrócę do domu, do własnego mieszkania i jakoś będę sobie radzić.
Wróciłam z Niemiec kilka miesięcy temu, ale dzieci nie przyjeżdżają do mnie i rzadko kiedy dzwonią. Jak się okazało, obraziły się na mnie, ponieważ postanowiłam zrezygnować z pracy. Przez te wszystkie lata przyzwyczaiły się do tego, że utrzymuje ich. Nie chcą, aby wszystko się zmieniło.
Bardzo mi przykro z tego powodu. Robiłam dla nich wszystko, co w mojej mocy, kupiłam im dwa mieszkania. Ale mają do mnie żal. Jednak z ojcem bardzo dobrze się dogadują. Chociaż w żaden sposób im nie pomagał, jedynie zabrał część domu.
Ale on jest dobrym człowiekiem, a mama złym. On mógł pozwolić sobie rozpocząć życie na nowo, ale ja najwyraźniej nie mogę. Chciałabym wiedzieć, co zrobiłam źle.
Co o tym sądzicie?
Główne zdjęcie: youtube