Mój syn Marcin ożenił się z Kasią pięć lat temu. Na pierwszy rzut oka wydawała mi się uroczą, słodką dziewczyną. Poza tym Kasia pochodziła z dobrej rodziny i miała wyższe wykształcenie. Nie ukrywała, że już była mężatką i samotnie wychowuje syna Krzysia. Chłopiec zawsze był zadbany, grzeczny, lubił dużo mówić i wydawał się bardzo mądry na swój wiek.
Więc kiedy młodzi ogłosili mi, że chcą wziąć ślub, ucieszyłam się z tej wiadomości. Mój syn był szczęśliwy, czego chcieć więcej? Niestety od tamtej pory ani raz nie usłyszałam ani od Marcina, ani od Kasi, że chcą mieć wspólne dzieci. Jeden raz zapytałam syna wprost: "Czy zamierzacie mieć razem dziecko?".
Ale on niejasno odpowiedział coś w rodzaju: „Teraz nie jest najlepszy czas. Kasia nie jest gotowa. Porozmawiamy o tym później". A ja czekałam w milczeniu, chociaż pragnienie posiadania własnego wnuka lub wnuczki rosło z każdym rokiem.
Pomyślałam, że powinnam w takim razie zapytać samą Kasię. Miałam nadzieję, że zrozumie mnie jak kobieta kobietę. No więc zapytałam ją:
- Kasiu, może to już czas pomyśleć o dziecku? Marcin ma już poukładane w głowie, a u ciebie zegar tyka - ciąża po trzydziestce jest trudniejsza.
- O czym ty mówisz, jakie dzieci? Dopiero co uwolniliśmy się od kredytu, zaczynam żyć bez obaw, a ty chcesz nas zagonić w kolejne obowiązki? - Kasia odpowiedziała mi ostro.
- Ale ja też chcę niańczyć wnuki, póki jestem na nogach, a nie o lasce. A wam z Marcinem coś się nie spieszy, żeby mi dać taką możliwość - oburzyłam się.
- A Krzyś ci nie pasuje? Proszę bardzo, masz wnuka! Jemu nie trzeba zmieniać pieluch, uczyć chodzić i mówić.
A Marcin lubi z nim grać w warcaby, puszczać latawce, kopać w piłkę. Wszystko mu odpowiada. A co będzie robił z niemowlęciem? - odpowiedziała mi synowa.
- Nie zrozum mnie źle, Kasiu, ale chcę mieć własnego wnuka. Wiesz, że Marcin to mój jedyny syn - próbowałam przemówić jej do rozsądku.
- A Krzyś jest moim jedynym synem i nie zamierzam mieć więcej dzieci. Nie dość, że to kosztowne finansowo, to jeszcze zacznie się zazdrość u najstarszego syna i męża.
Dziecko zajmie cały mój czas, a ja mam jeszcze dwóch mężczyzn w domu. - Kasia powiedziała z oburzeniem. Nie wiedziałam już co jej powiedzieć. Stało się dla mnie jasne, że nie będę w stanie zmienić jej zdania. Ale trudno mi ją zrozumieć. Jak można nie chcieć urodzić dziecka swojemu ukochanemu?
Synowa nie jest bynajmniej jedyną kobietą, która wyszła za mąż będąc już matką. Wiele z nich urodziło swoim mężom po dwoje lub troje dzieci. Dlaczego moja synowa jest taka niechętna do współpracy?
Postanowiłam, że porozmawiam z Marcinem, trzeba to jakoś rozwiązać, tak nie może być. Nie uwierzę, że on nie chce mieć swojego dziecka.