Wciąż nie mogę się uspokoić. Tydzień temu musiałam wyrzucić syna z mieszkania. Tak naprawdę nie żałuję swojego czynu. Sam się o to prosił. Razem ze swoją żoną. Wróciłam do domu z pracy i zastałam nieproszonych gości. Zawsze cieszyłam się, gdy mój syn mnie odwiedzał.
Ale sześć miesięcy temu wydarzyło się coś, czego z pewnością się nie spodziewałam. Wróciłam do domu z pracy i zobaczyłam syna. Siedzieli przy stole razem z Olą (to moja synowa). Ona kroiła kiełbasę na kanapki, a syn czytał gazetę przy stole. Zobaczył mnie i zaczął się uśmiechać:
- Cześć, mamo! Postanowiliśmy Cię odwiedzić - powiedział syn.
To wspaniale! Jestem szczęśliwa, gdy mnie odwiedzają. Tyle że nie od razu zrozumiałam, że Ksawery napraszał się, gdyż chciał wprowadzić się do mojego mieszkania. Postanowiłam się zgodzić. Przecież jestem matką!
Okazało się, że wyrzucono ich z mieszkania ze względu na to, że nie płacili za czynsz. Cóż, to było do przewidzenia. Już dawno mówiłam im: jeśli nie stać was na takie mieszkanie, wynajmijcie coś tańszego. Ależ nie, oni chcą mieszkać w centrum, żeby w mieszkaniu był dobry remont...
- Dlaczego nie powiedziałeś mi, że zamierzacie przyjechać? - zaczęłam się zastanawiać.
- Mamo, nie zostaniemy długo. Już szukam mieszkania, za tydzień się wyprowadzimy - obiecał syn.
W porządku, tydzień szybko minie, to nie rok. Zgodziłam się. Przecież jestem matką, muszę pomóc synowi. Gdybym wtedy wiedziała, jak bardzo będę żałować tej decyzji... Moja synowa była o wiele gorsza niż myślałam. Nie spodziewałam się po niej takiej bezczelności.
Tydzień minął bardzo szybko. Jednak ani Ksawery, ani Ola nigdzie się nie wybierali. Sytuacja zaczęła się zasadniczo zmieniać. Młoda rodzina poczuła się jak u siebie w domu. Szybko zdałam sobie sprawę, że mój syn przestał szukać mieszkania do wynajęcia. W porządku, przymknęłam na to oko. Zaczęła mnie niemile zaskakiwać jedna rzecz - zachowanie synowej.
Ola nie chciała pomagać w domu. Skoro mieszkasz za darmo, to chociaż pomóż z obowiązkami domowymi, np. przygotuj obiad czy kolację, posprzątaj w mieszkaniu. Przynajmniej posprzątaj po sobie! Chyba za dużo wymagam.
Ola nie pracuje. Kiedy Ksawerego nie ma w domu, nie wie, co ma ze sobą zrobić. Idzie najpierw do przyjaciółki, a potem siedzi sobie i ogląda telewizję. Takie podejście mnie strasznie denerwowało.
Mija miesiąc, potem kolejny... Któregoś razu powiedziałam do Oli, że mogłaby poszukać sobie pracy. Mieliby więcej pieniędzy, do tego nie nudziła by się. Kiedy to usłyszała, natychmiast wpadła w złość, mówiąc, że wiedzą lepiej jak mają żyć!
Wychodzi na to, że ich utrzymuje, gdyż nie muszą płacić za media i czynsz, za jedzenie - po prostu cieszą się życiem! Co mam robić? Nie mogę nawet nic powiedzieć, gdyż od razu wybucha kłótnia.
Nadszedł moment, w którym zdałam sobie sprawę, że mam tego dość! Doszło do tego, że zupełnie zapomniałam o tym, jak cieszyć się życiem. Wracałam z pracy do domu i wiedziałam, że zjem kolację i odpocznę. Wraz z pojawieniem się młodej rodziny wszystko się zmieniło.
Tydzień temu leżę sobie i rozumiem, że w żaden sposób nie mogę zasnąć. W sąsiednim pokoju był głośno włączony telewizor, a mój syn i synowa oglądali program i śmiali się. Dobrze się przy tym bawią, a ja muszę rano wstać do pracy.
Nie chciałam milczeć. Poszłam do nich i powiedziałam:
- Jak długo to jeszcze potrwa?
Ksawery i Ola spojrzeli na mnie ze zdziwieniem.
- Jak długo zamierzacie zachowywać się w ten sposób? Czy nikt nie pomyślał o tym, że muszę się wyspać? - Postanowiłam im to wytłumaczyć.
Wtedy Ola zaczęła mówić:
- Pani Mario, proszę nie zaczynać awantury! Skończymy oglądać program i wyłączymy telewizor.
Syn również postanowił dołączyć do rozmowy:
- Mamo, nie przesadzaj! Dlaczego zaczynasz się kłócić?
Wtedy wybuchłam. Zaczęłam na nich krzyczeć, żeby natychmiast wyłączyli telewizor. Pewnie na tym by się skończyło, gdyby moja synowa nie zaczęła przewracać oczami. Spakujcie swoje rzeczy i wynocha!
- Słucham?! Spakujcie swoje rzeczy, macie czas do jutra! - powiedziałam do nich.
Kiedy odwróciłam się, by pójść do swojego pokoju, usłyszałam, jak synowa zaczęła chichotać. To było na tyle bezczelne, że postanowiłam nie czekać do jutra. Znalazłam 3 torby i zaczęłam pakować do nich rzeczy syna i jego żony.
Próbowali mnie powstrzymać, ale im się to nie udało. Powiedziałam im, że jeśli się nie wyniosą, od razu zadzwonię na policję. Spakowałam ich rzeczy i wyrzuciłam za drzwi. Ksawery i Ola próbowali coś mówić, przepraszać, ale już było za późno. Nie pozwolę traktować mnie w ten sposób.
Tej nocy wyrzuciłam syna i synową z mieszkania i zabrałam klucze od własnego mieszkania. Nie mam pojęcia, dokąd poszli, ale myślę, że bez problemu znaleźli gdzie przenocować. Mają wielu przyjaciół, do tego Ola ma rodziców, którzy być może pozwolą im wprowadzić się do nich.
Nie żałuję podjętej decyzji i uważam, że postąpiłam słusznie.