Kiedy Piotrek miał 6 lat, jego ojciec nas zostawił. Wychowałam syna sama. Nie było to jednak łatwe. Musiałam pracować na dwa etaty, aby zapewnić synowi wszystko, czego potrzebował. Zależało mi na tym, by nie czuł się pokrzywdzony.
Brałam urlop, żeby spędzić czas z dzieckiem. Nie było mowy o tym, by ułożyć sobie życie osobiste. Nie miałam na to czasu. Owszem, w moim życiu pojawiali się mężczyźni, którzy chcieli ze mną zamieszkać, ale nic z tego nie wychodziło. Piotrek był jedynym, którego mogłam pokochać i dać mu całą swoją czułość. Piotrek wyrósł na przystojnego i bardzo mądrego chłopaka.
Po ukończeniu studiów i uzyskaniu dyplomu z wyróżnieniem znalazł dobrą pracę. To właśnie tam poznał Wikę. Po sześciu miesiącach związku zdecydowali się na ślub. Razem oszczędzają pieniądze na własne mieszkanie, ale na razie wynajmują. Wika jest dobrą i miłą dziewczyną”.
Przygotowania do ślubu
Już nie mogłam się doczekać zaproszenia na ślub, więc ciągle pytałam o dokładną datę. Piotrek zaskoczył mnie i powiedział, że nie zamierzają organizować wesela. Razem z Wiką planują jedynie załatwić wszystkie formalności w urzędzie stanu cywilnego. Żadnego przyjęcia weselnego, żadnych gości - nic z tych rzeczy.
Tak chciała Wika. Przekonała mojego syna, że nie ma potrzeby wydawać na to tyle pieniędzy. Wystarczy zawrzeć ślub cywilny w urzędzie. Goście nie są potrzebni. Dlatego Piotrek powiedział, że nie jestem zaproszona na ich ślub. Syn mówi, że jeśli przyjdę do urzędu, to trzeba będzie zaprosić wszystkich krewnych Wiki, lecz nie mogę sobie na to pozwolić ze względów finansowych.
Zaproponowałam im pomoc finansową. Powiedziałam, że jestem gotowa pokryć część wydatków jako prezent dla nowożeńców. Dali mi jasno do zrozumienia, że powinnam zostać w domu. Piotrek próbował mnie pocieszyć i powiedział, że następnego dnia przyjdą do mnie i spędzimy razem czas. Z tej okazji przyniosą tort.
Czy to jest w porządku? Nie rozumiem takiej decyzji.