Pies sprawił, że kobieta mogła uratować dziecko. Ktoś próbował zabić grzebiąc noworodka żywcem – chłopiec został skazany na śmierć przez nieznanego sprawcę.
W roku 1998 w miejscowości Altadena położonej w Kalifornii o mały włos nie doszło do tragedii. Zapobiegła jej na szczęście Azita Milanian, która – jak co dzień biegała ze swoimi psami w okolicach pobliskiego lasu.
W pewnej chwili uwagę kobiety zwróciło dziwne zachowanie jednego z psów. Zaczął on bowiem intensywnie węszyć w jednym miejscu, a także alarmująco szczekać. Kiedy kobieta postanowiła podejść nieco bliżej, zamarła z przerażenia.
Wcześniej Azita sądziła, że jej pupil reaguje po prostu na jakieś małe, niewidoczne z jej pozycji zwierzę, na przykład mysz. To, co jednak zobaczyła przeraziło ją i oszołomiło. Okazało się bowiem, że spod ziemi wystają dwie maleńkie stópki, należące do nowo narodzonego dziecka.
Kobieta uklękła i postanowiła, że odkopie maleństwo. Gołymi rękami poczęła odgarniać ziemię, kamienie i gałęzie. Choć pragnęła uratować dziecko, w głębi duszy spodziewała się najgorszego. Krzyknęła, gdy zobaczyła malutką, niebieską paczuszkę a w niej noworodka. Na szczęście okazało się, że malec jeszcze żyje.
Telefon Azity nie miał w lesie zasięgu, więc kobieta nie miała jak wezwać pomocy. Nie widząc innego rozwiązania w tej sytuacji, postanowiła wziąć chłopca na ręce i pobiegła trzymając go w kierunku najbliższej drogi. Nie była to często uczęszczana droga o dużym nasileniu ruchu. Na szczęście jeden z kierowców, którzy korzystali z tej akurat trasy zwrócił uwagę na nietypowe i gwałtowne ruchy i gesty kobiety. Zatrzymał się, a gdy kobieta wyjaśniła mu, jaka jest sytuacja, szybko zawiózł ją na najbliższy komisariat policji. Tam zarówno Azita jak i odnalezione prze nią małe dziecko szybko uzyskali niezbędną im pomoc.
Azita robiła wszystko co w jej mocy, by uspokoić chłopca, który przestawał płakać tylko wtedy, gdy czuł bliskość jej ciała. Po latach wspominała, że była to jedna z najbardziej wzruszających chwil w jej życiu.
Maluch miał nieodciętą pępowinę, a więc musiał urodzić się zaledwie kilka godzin wcześniej. Najprawdopodobniej życie uratowało mu bystre oko psa Azity, a także natychmiastowa reakcja kobiety i pomoc udzielona przez odpowiednie służby. Niestety, jego biologicznej matki nie udało się odnaleźć i pociągnąć do odpowiedzialności za haniebny czyn, jakiego dokonała.
Chłopczyk wkrótce potem została adoptowany i trafił do cudownej, kochającej rodziny na jaką zasługiwał. Matthew, bo tak nazwali chłopca jego nowi rodzice o całej historii związanej ze swoimi urodzinami dowiedział się już po tym, jak osiągnął pełnoletność. Gdy już się o tym dowiedział, nie mógł uwierzyć, ze udało mu się przeżyć.
Matthew postanowił, że odnajdzie kobietę, która uratowała mu życie i osobiście jej podziękuje. Wiedział, że gdyby nie zbieg okoliczności, ale przede wszystkim dojrzałe i wspaniałe zachowanie Azity, najprawdopodobniej nie przeżyłby tamtego dnia.
Minęło 20 lat.
Azita w pewnym sensie zapomniała o chłopcu, którego uratowała tak dawno temu. Choć miała nadzieję, że rodzina, do której trafił zapewniła mu ciepły, kochający dom, nie sądziła, że przyjdzie jej jeszcze kiedykolwiek się z nim spotkać.
Okazało się, że o całej sprawie dowiedział się jeden z redaktorów lokalnego radia, Ryan Seacrest. Postanowił on zaprosić ich oboje, aby wystąpili w prowadzonej przez niego audycji. Rzecz jasna, zarówno Azita jak i Matthew zaproszenie przyjęli.
Spotkanie po latach Azity i Matthewa zostało uwiecznione także w formie filmu. Para zdecydowała się sfilmować je by utrwalić wzruszające chwile towarzyszące tej okazji, jak i swoją pierwszą prawdziwą rozmowę. Podczas jego trwania ani chłopak ani kobieta nie ukrywali wzruszenia. Azita jest zdania, że to Bóg w jakimś celu zaplanował ich życie tak, by wpadli na siebie nawzajem.
Ta historia to najprawdziwszy dowód na to, że cuda się zdarzają.
Wideo:
Source: youtube.com
Główne zdjęcie: pl.newsner.com