Jestem na emeryturze, więc nie mogę już pomagać finansowo. Najwyraźniej dlatego już mnie nie potrzebuje, gdyż nie zaprasza mnie do siebie, sama nie przychodzi z wnukiem. To smutne, że moja córka mnie wykorzystywała.

Przez całe życie pracowałam, starając się zapewnić córce wszystko, co najlepsze. Pracowałam za granicą na trzech etatach, a przed czterdziestką dostałam dobrą pracę, w której pracowałam aż do emerytury. Dobrze sobie radziłyśmy, pomimo tego, że nie miałam męża. Zniknął niemal od razu jak urodziła nam się córka, twierdząc, że jest zmęczony utrzymywaniem rodziny.

W naszym domu nigdy niczego nie brakowało. W lodówce było mięso, owoce, warzywa i słodycze. Córka miała najlepsze ubrania i zabawki, co roku jeździła na obóz nad morze. Razem jeździłyśmy na wakacje znacznie rzadziej, gdyż wolałam wziąć pieniądze zamiast urlopu.

Gdy byłam za granicą, córka mieszkała z moimi rodzicami. Pracowałam tam przez pięć lat, przyjeżdżałam jedynie trzy razy, ale zawsze wysyłałam pieniądze. Moi rodzice odziedziczyli mieszkanie po babci, więc wysyłałam również pieniądze na remont, a po jego zakończeniu wróciłam do rodzinnego miasta, ponieważ bardzo tęskniłam za córką.

Kiedy wróciłam, córka już poszła do szkoły. Próbowałam nadrobić stracony czas, spędzić z nią jak najwięcej wolnego czasu, ale wciąż było go za mało. Zawsze ciekawiło mnie czym się interesuje. Myślałam, że udało mi się zbudować normalne relacje z moim dzieckiem. Dopiero niedawno przekonałam się, że byłam w błędzie.

Kiedy moja córka wyszła za mąż, miała już własną kawalerkę. Gdy moi rodzice zmarli, to postanowiłam wyremontować ich mieszkanie i przeprowadzić się tam z córką. Znalazłam lokatorów do jednopokojowego mieszkania, żeby nie stało puste. Po ukończeniu szkoły Ola przeprowadziła się do innego miasta by studiować, potem wróciła, poznała chłopaka i wyszła za niego za mąż.

Mieszkali w tej kawalerce. Mieszkanie zostało przepisane na córkę już dawno temu. Jej mąż nie był zbyt ambitny i na początku nie robił za wiele, by utrzymać rodzinę. Oczywiście musiałam im pomagać.

Co miesiąc wysyłałam córce sporą kwotę pieniędzy, regularnie odwiedzałam młode małżeństwo i przywoziłam różne rzeczy. Kiedy urodził się wnuk, zaczęłam wysyłać jeszcze większą kwotę. Kupiłam wszystko dla dziecka, gdyż młodzi rodzice nie mieli pieniędzy, a rodzice męża mojej córki nie uważali za konieczne pomagać im finansowo.

- Skoro postanowili wziąć ślub i spłodzić dziecko, to niech sami sobie radzą. Nie ma co być na utrzymaniu rodziców - powiedzieli swatowie. Nie rozumiałam takiego podejścia. Wiem, jak trudno jest zdobyć pieniądze, więc nie chciałabym, żeby moja córka pracowała tak ciężko jak ja.

Córka często przyjeżdżała do mnie z wnukiem, ja również odwiedzałam ich raz w tygodniu. Nie wiem, czy zięciowi się to podobało, ale nie okazywał niezadowolenia. Nie czepiałam się go, w końcu to był wybór mojej córki, zresztą nie mnie go oceniać.

Po urlopie macierzyńskim Ola zaczęła pracować, wnuk poszedł do przedszkola i praktycznie nie chorował. Sytuacja finansowa rodziny zmieniła się na lepsze, ale nadal im pomagałam. Po jakimś czasie przeszłam na emeryturę.

Już dawno osiągnęłam wiek emerytalny, ale nadal pracowałam, ponieważ uważałam, że pieniądze się przydadzą, poza tym nie jestem przyzwyczajona do siedzenia w domu. Jednak pandemia wpłynęła na naszą firmą, doszło do zwolnień, aby firma mogła przetrwać, a szefowie poprosili mnie, abym zrezygnowała ze swojego stanowiska, co też zrobiłam. Z powodu wieku czułam, że to słuszna decyzja, gdyż wykonywanie pracy sprawiało mi już pewne trudności.

Oczywiście po przejściu na emeryturę nie mogłam już pomagać córce. Uprzedziłam ją, że przeszłam na emeryturę i już nie mogę pomagać finansowo, jednak chętnie będę przyprowadzać i odbierać wnuka ze szkoły. Córka przytaknęła i zniknęła.

Nie przychodzi do mnie, ani nie zaprasza do siebie. Zawsze ma jakąś wymówkę, że nie ma czasu.

- Nie mamy teraz czasu, możemy się zdzwonić kiedy indziej? - córka mówiła ciągle to samo, jednak nic się nie zmieniało.

Córka składa mi teraz telefonicznie życzenia z okazji różnych świąt, nie zaprosiła mnie ani na urodziny wnuka, ani na swoje. Kilka razy sama ich odwiedziłam, ale spotkałam się z chłodnym przyjęciem. Co prawda nie zostałam wyproszona, ale dano mi do zrozumienia, że nie jestem tu mile widziana.

Byłam potrzebna, dopóki dawałam pieniądze, a teraz wszystko się zmieniło. Szkoda, że moja córka chce ode mnie tylko pieniędzy. Starałam się ją wychować na dobrą osobę, lecz najwidoczniej mi się to nie udało.

Główne zdjęcie: youtube