Moja teściowa zachowuje się jak małe dziecko. Jest dorosłą osobą, niedługo skończy 58 lat, ale zachowuje się bardzo infantylnie. Mój mąż jest jej jedynym synem. Wspiera ją we wszystkim i po prostu kocha swoją matkę. Uważam, że ona lubi to wykorzystywać. Sama jestem już matką dwójki dzieci.
Planujemy trzecie dziecko. Zdaje sobie sprawę, że w domu, jak i w życiu w ogóle, musi panować porządek. Ale moja teściowa ma inne poglądy w tej kwestii. Czasami mnie to po prostu wkurza. Mieszkamy wszyscy razem, w piątkę, w dużym domu.
Jest wystarczająco dużo miejsca. Ale oczywiste jest, że dom należy sprzątać. Pokoje, łazienkę i kuchnię. Jako że jestem na urlopie macierzyńskim, obowiązek sprzątania domu spadł na moje barki. Mój mąż wraca późno z pracy, je kolację i większość czasu spędza z dziećmi przed snem.
Uważam to za dobre podejście, ponieważ ojciec jest tak samo ważną osobą w życiu dziecka jak mama. Teściowa również pracuje, ale bardziej hobbystycznie niż dla zarobku. Kiedyś była główną księgową w pobliskiej fabryce, a teraz pracuje na pół etatu.
Zamiast tego, by wracać wcześniej do domu, zostaje w pracy i spędza cały dzień na rozmowach z pracownikami. Nawet na obiad chodzi do stołówki tylko dlatego, że karmią bezpłatnie, a także dlatego, że jest to okazja do plotkowania.
Po powrocie do domu Pani Barbara nie ma ochoty uczestniczyć w życiu swojego syna czy wnuków. Nie mówię nawet o sobie. Lubi zamknąć się w swoim pokoju i ustawić telewizor na pełną głośność.
W międzyczasie leży na kanapie i przegląda media społecznościowe. Nie wiem, jakie ważne tematy omawia z innymi, ale nie sposób uzyskać od niej jakiejkolwiek pomocy. Mój młodszy syn może przynieść mi czysty ręcznik, jeśli go o to poproszę. Teściowa jest dziwną osobą.
Wszystko byłoby w porządku, gdyby po prostu odizolowała się od nas, swoich krewnych. Ale tak nie jest. Nie możemy, niestety, zjeść razem jako rodzina. Mąż jest w pracy, dzieci mogą pójść do kolegów, więc każdy je, kiedy jest głodny.
Jedyną zasadą jest sprzątanie okruchów i spłukiwanie naczyń z resztek jedzenia. Nie ma sprawy, pozmywam. Ale Pani Barbara postanowiła nie przestrzegać tych zasad. Zostawia brudne naczynia na brudnym stole i zajmuje się swoimi sprawami. Tak jest zawsze. Przyzwyczaiła się i nie sądzę, by miała się zmienić.
Jeśli sprzątam prawie cały dom, to nie wchodzę do jej pokoju. Nie chcę nawet myśleć o tym, jaki tam panuje bałagan. Teściowa nawet nie wie, jak się włącza odkurzacz. Czasem oczywiście bierze zmiotkę i szufelkę i coś tam zamiata.
Ale zdarza się to bardzo rzadko, więc myślę, że robi to tylko na pokaz. Przynajmniej sama pierze własne rzeczy. W każdym razie tak to wygląda.Skarżyłam się mężowi na jego mamę, ale on nigdy nie traktuje moich słów poważnie.
Wzruszał ramionami i mówił, że stała się taka po śmierci ojca. Zamknięta w sobie i małomówna. Oczywiście tylko w domu. Chętnie chodzi do pracy. Naprawdę aż tak mnie nie lubi? Lecz jest obojętna wobec swoich wnuków.
Nie bawi się z nimi, nie kupuje im słodyczy. Myślałam, że każda babcia uczestniczy w życiu wnuków. Ale okazuje się, że myliłam się. Próbowałam porozmawiać z nią. Ale rozmowa zamieniła się w farsę, tak jakby kobieta rozmawiała ze skrzywdzoną dziewczynką. Ciągle mówiła to samo: mieszkacie w moim domu.
Okazuje się, że skoro mąż przyprowadził mnie do swojego domu, to teraz nie powinnam robić nic innego, tylko rodzić dzieci i wszystkich obsługiwać. Teściowa z całą powagą mówi, że żona powinna osobiście zajmować się domem i że mam szczęście, bo mam gdzie sprzątać.
Robi mi wyrzuty, że nie pracuję, chociaż jestem młoda. Dodaje również, że będąc na emeryturze, wciąż dorabia sobie. Dorzuca się nawet do zakupów spożywczych. Nie mam pojęcia o jakiej kwocie mówimy, ale nie sądzę, że chodzi o dużą kwotę, skoro ona pracuje na pół etatu.
Mój mąż zarządza pieniędzmi w naszej rodzinie. Jednak nie mówię teściowej o tym, co robię przez cały dzień: gotuje, sprzątam, prasuje i tak dalej. Można byłoby więc porównać, kto z nas ma więcej na głowie.
W każdym razie nie doszliśmy do niczego konstruktywnego. Ona dalej twierdzi, że powinna kazać co należy jeszcze zrobić, gdyż jestem tu obca. Do tego nie ma obowiązku rozpieszczać wnuków, gdyż dzieci mają rodziców. Więc moja cierpliwość powoli zaczyna się kończyć. I nic nie mogę z tym zrobić.
Jak myślicie, co powinnam zrobić? Zachowywać się tak, jakby to nie było nic wielkiego i udawać, że nie mam dwójki dzieci, tylko trójkę? Tyle że trzecie dziecko jest najwyraźniej trudne. A może zacząć walczyć?
Powiedzieć wszystko mężowi, jeszcze raz porozmawiać z teściową, dążyć do tego, żeby coś się zmieniło. Być może uda mi się coś z tym zrobić i przestanę być uważana za służącą. Albo, kto wie, wybuchnie kłótnia.
Ale warto, prawda? Już dłużej tego nie zniosę. To robi się zbyt frustrujące.
Główne zdjęcie: planet